Ponieważ interesują mnie systemy, sieci, internet oraz ich bezpieczeństwo, natknąłem się ostatnio na ciekawe informacje odnośnie systemu AIS. Ale zanim je opiszę kilka słów o samej idei tej ciekawej sieci…
Urządzenia tego systemu wysyłają informacje na temat położenia, kursu, prędkości i celu podróży. Odbierają je w pierwszej kolejności inne urządzenia na statkach w okolicy. W ten sposób jednostki informują się nawzajem o swoim położeniu i to niezależnie od radaru. Sygnały odbierają też satelity oraz anteny na brzegu. Po zebraniu i przetworzeniu informacji system AIS tworzy mapę ruchu na morzach i oceanach.
Żeby spełniał swoją rolę, AIS został pomyślany jako system prosty w użyciu. Jednak ta prostota ma też wadę, którą ktoś postanowił wykorzystać. Sygnały AIS „bardzo łatwo” podrobić. Dane nie są szyfrowane. Istnieją w sieci programy, pozwalające symulować sygnały. Taki zasymulowany sygnał po wygenerowaniu nadawany jest do odbiorników… Na szczęście nie każdy to potrafi i nie każdy się na tym zna – nie mówiąc już o tym… że wiele osób nie słyszało o samym systemie AIS.
I obiecana ciekawostka… w stylu filmu „Gry wojenne”…
Dzięki portalom w rodzaju “Marinetraffic.com” przez kilkanaście godzin (zaczynając od niedzieli wieczorem) można było śledzić pojawienie się Rosjan na Polskich wodach terytorialnych. Wieczorem w niedzielę użytkownicy mogli zobaczyć pięć rosyjskich okrętów, wychodzących z portu wojennego w Bałtyjsku. Fantomowe jednostki obrały kierunek na Zatokę Gdańską, przecięły granicę polskich wód, po czym zbliżyły się do trójmiejskich portów i pod Hel.
Zgodnie z informacją Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych… w rzeczywistości taka sytuacja nie miała miejsca. Potwierdzają to radary oraz inne systemy obserwacji wód morza Bałtyckiego. Dla uspokojenia powiem, że nie jest to odosobniony przypadek – takich fantomowych jednostek pojawia się znacznie więcej.
W moim odczuciu takie sytuacje bardzo przypominają kanwę filmu „Gry wojenne”… Tam fantomowe pociski odbierane przez amerykański system ochrony powietrznej prawie doprowadziły do wojny… a była to tylko gra dziecka z „superkomputerem”. Jednak takie sytuacje jednoznacznie pokazują jak potężnym narzędziem jest nasz wszechobecny Internet. Parafrazując moje motto – jedna dobrze przygotowana osoba może zrobić więcej szkód nie wychodząc z domu, niż setki osób w terenie…
Ciekawe linki:
Link do informacji o wspomnianym filmie: https://www.filmweb.pl/film/Gry+wojenne-1983-5960
Link do ciekawych informacji: https://twitter.com/The_Lookout_N